12.11.2011

Jastem zajęty nawet w soboty i niedziele. Permanentny brak czasu. Zmęczenie materiału daje się już odczuć, chwilami mam ochotę wszystko rzucić...
Ale nic to, może uda się kilka dni odpocząć w przyszłym roku, na razie cisnę.
Mam tylko nadzieję na realizację kilku projektów w zimowe wieczory. Brak mi zapachu farb i cichego szuszu pędzla o płótno. Jedyne chwile wytchnienia, to późne wieczory bluesowe na Washburn'ie.
---a tak na marginesie - trochę wspomnień z 5 dni wyrwanych z gardła zajęć na pierwszy, krótki urlop od minimum 12 lat.











...i na koniec landszafcik kolegi z Paryża...